Strony

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Wrzucamy do koszyka! - czyli zabawkowo-akcesoriowe plany zakupowe.

Nie ulega wątpliwości, że jestem straszną zakupoholiczką. Zwłaszcza, jeśli chodzi o psie akcesoria. Chyba nie ma takiej kwoty, której nie byłabym w stanie przepuścić w całości na nowe rzeczy dla Rudego :P.

W związku z powyższym, stale znajduje przedmioty, które chciałabym koniecznie mieć w swojej szafie psich gratów. Póki co, od ich zdobycia powstrzymuje mnie tylko chroniczny brak gotówki ;).

Oto parę perełek , które szczególnie wpadły mi w oko
i koniecznie chciałabym wrzucić do wirtualnego koszyka przy kolejnych zakupach.

1.Zabawki Zee. Dog:

Jak już wspominałam z jednych poprzednich postów - przepadam za szelkami tej firmy. Niedawno zaopatrzyłam się też w smycz i obrożę tego producenta i póki co - jestem równie zadowolona. Dlatego też, kiedy Jaro z bloga "Tiger-Prawie basenji" (klik!) napisał mi o zabawkach od Zee. Dog nie mogłam nie przejrzeć dostępnej oferty. Strasznie urzekły mnie geometryczne warzywka - zwłaszcza papryka, strączek fasoli i ... świecący w ciemności kalafiorek :) - na któreś na pewno się niebawem zdecyduje :)



Źródło: http://toys4dogs.pl
Źródło: http://toys4dogs.pl
Źródło: http://toys4dogs.pl


 2. JW Pet HOL-EE Roller
Co tu dużo pisać- kultowa piłka-ażurka, którą znają chyba wszyscy psiarze :). Strasznie mi się podoba, ale jakoś nie udało mi się jej do tej pory nigdzie dorwać.


 
Źródło: http://toys4dogs.pl




3.Kong Extreme

Milo jest ponadprzeciętnym niszczycielem - powtarzam to co prawda przy każdej okazji, ale myślę, że warto to podkreślić jeszcze raz, dla jasności. Udało mu się zamordować ze szczególnym okrucieństwem już dwa kongi o rozmiarze S - z czego jeden był wersją czarną, dla psów niszczących. Dam Kongom jeszcze jedną, ostatnią szansę, celując tym razem w rozmiar M. Jeśli i tym razem się nie powiedzie i bałwanek zostanie rozczłonkowany - chyba odpuszczę sobie tę atrakcję:P.

Źródło: http://toys4dogs.pl




 4.Planet Dog Orbee-Tuff Produce Artichoke

Strasznie warzywnie w tym moim zestawieniu, prawda? ;). Kolejny gryzaczek-napełniaczek na mojej liście. Tym razem karczoch od Planet Dog. Bardzo podoba mi się forma warzywnych zabawek tej firmy i jestem ciekawa, jak z ich wytrzymałością.

Źródło: http://toys4dogs.pl
 5.Planet Dog Orbee-Tuff Mint

Lekko spłaszczony gryzaczek w formie miętówki od Planet Dog. Uważam, że są absolutnymi mistrzami, jeśli chodzi o design zabawek (piłka w formie śnieżki? bryłki węgla? maliny?- jasne!). Nie ukrywam, że poza walorami "rozrywkowymi" mocno zwracam uwagę na wygląd zabawek - skoro już wala mi się po podłodze cała masa gumowych i plastikowych przedmiotów to niech chociaż będą ładne!
Źródło: http://toys4dogs.pl


6.Planet Dog Orbee-Tuff Orbee Ball

Piłka którą zna (i ma!) większość z was, czyli klasyczna"planetka". To chyba najładniejsza psia zabawka jaką do tej pory widziałam- nie tylko kolory, ale tekstura i wykonanie przykuwają w tym przypadku moją uwagę. Plusem jest też wiele zastosowań - piłka jest pusta w środku (a więc można ją wypełnić smakołykami) oraz posiada dwa otwory (wystarczy przeciągnąć sznurek- i szarpak gotowy!)

Źródło: http://toys4dogs.pl





7. Jabłuszko Comfy

Mam już truskawkę z tej serii i bardzo sobie chwalę - jest wykonana z fajnej gumy, która jest jednocześnie na tyle elastyczna i  wytrzymała, że Milo nie udało się jej póki co zniszczyć. Drugi egzemplarz bardzo mi się przyda, bo przy okazji kursów na trasie dom-Wrocław nie zawsze pamiętam, by ją zabierać. Mając dwie takie zabawki rozlokowane po obu mieszkaniach problem mojego zapominalstwa nie byłby już tak dotkliwy ;).


Źródło: http://toys4dogs.pl


Póki co, to koniec mojej listy, chociaż podejrzewam, że nim zdołam zrealizować choć część z tych zakupów pojawią się nowe , absolutnie niezbędne zabawki/gadżety. Cóż, pozostaje mi tylko wygrać w lotto i odhaczać kolejne zrealizowane punkty zakupowej listy:)



Macie jakieś swoje wymarzone psie akcesoria, które póki co są dalej w sferze planów? A może któreś "duże" marzenia już zrealizowaliście?

czwartek, 14 kwietnia 2016

To już rok!

Post spóźniony o prawie dwa miesiące - za to będzie całkiem długi.

24 lutego ubiegłego roku pojechaliśmy z A. po Milo. Od prawie miesiąca szukaliśmy psa do przygarnięcia, a niemal od pół roku dyskutowaliśmy nad  kwestią pojawienia się sierściucha w domu. Czy sprostamy czasowo - bo przecież są zajęcia i opieka nad pozostałymi zwierzętami? Czy poradzimy sobie finansowo, jeśli wszystkie pięć szczurów i pies postanowią się grupowo pochorować? Czy się pomieścimy? (olbrzymia klatka ze szczurami dominowała - i w sumie dalej dominuje- nasze małe mieszkanie). Czy pies nie postanowi zapolować na ogoniastych rezydentów?

Przez myśl przeszło nam skontaktowanie się z polecana przez "psią znajomą" hodowlą JRT - to rasa, o której nieśmiało marzyliśmy, a pies i tak nie miał być spontaniczną zachcianką na już, nigdzie nam się nie spieszyło. Po czasie uznaliśmy jednak, że pierwszym wspólnym psem powinna być kundelkowa bida - na rasowca przyjdzie pora.

Pierwsze kroki skierowaliśmy do schroniska - i choć z racji studiowania weterynarii wiele przykrych i zdawałoby się, bardziej drastycznych widoków już doświadczyłam - na taki ogrom psiego smutku nie byłam przygotowana. W pierwszym odruchu chciałam zabrać wszystkie, z seniorami na czele - co jednak z racji posiadania gryzoni nam odradzono. Zaordynowano poszukanie szczeniaka w potrzebie - a w schronisku żadnych młodych psów wtedy nie było. Teraz to rozumiem - wtedy nie mogłam tego przeboleć. Po wyjściu za bramę płakałam, po powrocie do domu zresztą też.

Starałam się szukać zwierząt przez fundacje, domy tymczasowe, znajomych wolontariuszy i ogłoszenia prywatnych osób. Wbrew pozorom było trudno - ogłoszenia szybko stawały się nieaktualne lub odzewu w ogóle nie otrzymywałam. Dni mijały, a ja po wysmarowaniu setki maili i przejrzeniu setek ogłoszeń prawie straciłam nadzieję, że uda nam się z kimkolwiek skontaktować. 

Zupełnie zrezygnowana odświeżałam stronę wyszukiwania, kolejny dzień z rzędu. Nowe ogłoszenie, dodane minutę temu. Na zdjęciu śmieszny, rudo biały szczeniak z klapniętymi do połowy uszami. Okolice Wrocławia - niecałe 20 minut drogi pociągiem. Wahałam się, ale mimo, że było już grubo po 20 postanowiłam zadzwonić podany numer. "Tak, aktualne, dzwoni pani jako pierwsza. Jeśli pani chce, można przyjechać obejrzeć pieska nawet jutro". No to pojechaliśmy - byliśmy zdecydowani, że choćby nie wiem co wrócimy z nim do domu. Młoda para, z  którą się spotkaliśmy opowiedziała nam historię, jakich wiele pośród psich istnień. Wsiowa suczka znajomych się oszczeniła - przygarnęli jednego pieska, ale okazało się, że ktoś w domu ma alergię. Czy faktycznie tak było, czy może energiczny maluch nie był do końca tym, czego się spodziewali i nie podołali w kwestii opieki - nie mnie oceniać. Mimo wszystko postąpili bardziej odpowiedzialnie i rozsądniej niż wielu - i Milo oddali. Maluch zupełnie nie wiedział o co chodzi w obroży i smyczy, więc wzięty na wszelki wypadek transporter bardzo się przydał.

Nie odmówiliśmy sobie przyjemności uwiecznienia pierwszych wspólnych chwil, jeszcze czekając na pociąg powrotny.
Dalej nie mogę uwierzyć, że ten przerażony szczeniak to ten sam zwierzak, który teraz nie boi się nawet wtedy, gdy powinien ;)




A. nie mógł przejść obojętnie wobec tej poważnej miny i jakoś jej nie podpisać.


Po powrocie do domu przez ponad godzinę nie mogliśmy wywołać go z "pudełka". Żadne pyszności nie mogły skłonić Milo do opuszczenia bezpiecznego schronienia. Dopiero gdy położyliśmy się zupełnie płasko na podłodze uznał, że nie stanowimy zagrożenia i postanowił się przywitać. Imię wybrało praktycznie się samo - zgodnie uznaliśmy z A. , że podobieństwo do cwanego pieska z "Maski" było zbyt duże, żeby pozwolić nam na jakąkolwiek kreatywność w tej kwestii ;).

I tak - koniec końców - wylądowaliśmy z prawie JRT!


Jak znalazł się u Was wasz pies - to była wasza świadoma decyzja czy może pies wybrał za Was ;)?


środa, 13 kwietnia 2016

Wiosenne zakupy - psia galanteria i nie tylko.

Jestem jedną z tych osób, dla których zdecydowanie większą frajdą jest kupowanie czegoś dla swoich zwierząt niż dla samej siebie. Dlatego przy każdej możliwej okazji (czyt.kiedy nie spłukałam się na zero i akurat robię zamówienie karmowe na zooplusie) staram się wyszukać coś ciekawego do wypróbowania. Tym razem trafiły do mnie aż dwie nowe spacerowe pozycje ;).


1. Dokas,  Pierś z kurczaka z rybą - must have przysmakowy, jako że Milo to koneser suszonego mięska. Suszonymi rybkami też nie pogardzi, choć przedtem kupowałam je raczej dla moich szczurów - jestem ciekawa czy taki mix mu zasmakuje.

2. Hunter, Calcium Milk Bone - raczej unikam ostatnio podawania zwierzakom mocno przetworzonych smakołyków, ale pozytywne recenzje dotyczące zapachu tych konkretnych kostek skusiły mnie do dokonania małego odstępstwa. Kto nie czuł w całym domu zapachu rozmemłanej krowiej racicy ten nie zrozumie skąd ta chwila słabości... 

3. Smycz Zee.dog, Stardust - od jakiegoś czasu mamy szelki z tej samej serii (i bardzo sobie chwalimy!), więc pasująca smycz była naturalną koleją rzeczy ;). Niestety trochę się przestrzeliłam z wyborem rozmiaru (zooplus ma dwa : S i L) i karabińczyk jest przeogromny. Plusem jest natomiast długość - 2,5m zdecydowanie bardziej odpowiada mi niż krótsza wersja.

4. Obroża Zee.dog Yaluc - jako, że byłam strasznie zadowolona z szelek tej firmy (Milo zdołał je pożądnie nadgryźć, a mimo to ciasny splot materiału się nie popruł!) postanowiłam zaopatrzyć się też w obrożę. Dodatkowym bodźcem był fakt, że niedawno na zooplusie pojawiły się nowe wzory smyczy i jedna nowa obróżka ;)

 (edit: żeby było śmieszniej: obróżka już zniknęła z asortymentu, chyba załapałam się na jakiś błąd w systemie :D )



Zaopatrzyliście się ostatnio w coś nowego? A może dopiero planujecie jakieś wiosenne nowości w psiej szafie ?