Strony

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Jak dobrać zabawki dla psiego niszczyciela?

Ci, którzy śledzą tę stronę trochę dłużej z pewnością zorientowali się już, że psie zabawki nie mają w naszym domu zbyt długiego życia. Rudeł pluszaki ewentruje w ciągu paru chwil od dostania ich w swoje szczęki, a gumowe gryzaki najczęściej pierwszy fragment tracą po czasie nie dłuższym niż 2 tygodnie memłania.

Rok poszukiwań pancernych psich zabawek skłonił mnie do wypracowania pewnych kryteriów, którymi kieruje się przy wyborze, by jak najbardziej zminimalizować konieczność wymieniania ich co tydzień ;).


1. Materiał.

Nie dla nas flauszowe, mięciutkie pluszaczki pokroju Konga Snugga. Tak delikatny materiał nie spisze się za dobrze przy zawziętych szarpaczo-gryzaczach. W wyborze zabawek dla niszczycieli powinniśmy stawiać raczej na gumę - i  to dość grubą. Inną opcją są nylonowe zabawki (pokroju tych produkowanych przez firmę Nylabone) - jednak ja osobiście nie jestem fanką aż tak twardych materiałów, i mam wrażenie, że mimo zapewnień producenta, mogą one ranić dziąsła, a przy bardziej zawziętych psach możemy nawet dorobić się uszkodzenia zębów.



Wielu producentów wprowadziło też klasyfikację wytrzymałości swoich zabawek. Kong posiada dwie linie - zwykłą i Extreme - dla psów o silniejszych szczękach. Podobnie jest w przypadku Planet Dog i Zee.Dog - obie mają pięciostopniową skalę wytrzymałości swoich produktów. Niszczycielskie futrzaki zdecydowanie powinny być zaopatrywane w zabawki z najwyższej kategorii twardości.


2. Rozmiar

Jeśli nasz zwierzak jest wyjątkowo zawziętym mordercą piłeczek i gryzaków powinniśmy kupować zabawki o rozmiar większe od tych, które według producenta powinny odpowiadać naszemu psu. Większy rozmiar sprawi, że nie tak łatwo będzie psu zakleszczyć zabawkę między trzonowcami i piłować nimi powierzchnię ;)

3. Kształt

Zabawki z mocno wystającymi poza powierzchnię wypustkami, ogonkami czy innymi miejscami o które pies może łatwo "zahaczyć" ząb będą tymi, od których zacznie się rozrywanie zabawki na strzępy. Powinniśmy celować w zabawki o opływowych kształtach, a więc piłki, owalne, gruszkowate kształty. Także bałwanki o niezbyt głębokim wcięciu między "kulami" będą dobrym wyborem.



4. Cena

Niestety, na tej płaszczyźnie poległam i muszę przyznać, że w większości przypadków dobry materiał = odpowiednio wysoka cena. Stosunkowo najdłużej zawsze wytrzymywały z Milo zabawki droższych firm - Kong, i nasze najnowsze Zee.Dog i Planet Dog. Chlubnym wyjątkiem w tym zestawieniu będą truskawka i jabłuszko od Comfy- obie kosztujące niewiele ponad 10 zł, dalej pozostały bez szwanku.

5. Zastosowanie

Nawet najporządniejszy szarpak nie wytrzyma starcia sam na sam z psimi szczękami - bo nie do tego został stworzony. Szarpaki i aporty stosujmy do tego do czego nadają się najlepiej - czyli do wspólnej zabawy z psem. Do samotnej zabawy zdecydowanie lepiej będą nadawały się solidne gryzaki do napełniania.
A na co Wy zwracacie uwagę przy doborze zabawek dla swoich psiaków?

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Wrzucamy do koszyka! - czyli zabawkowo-akcesoriowe plany zakupowe.

Nie ulega wątpliwości, że jestem straszną zakupoholiczką. Zwłaszcza, jeśli chodzi o psie akcesoria. Chyba nie ma takiej kwoty, której nie byłabym w stanie przepuścić w całości na nowe rzeczy dla Rudego :P.

W związku z powyższym, stale znajduje przedmioty, które chciałabym koniecznie mieć w swojej szafie psich gratów. Póki co, od ich zdobycia powstrzymuje mnie tylko chroniczny brak gotówki ;).

Oto parę perełek , które szczególnie wpadły mi w oko
i koniecznie chciałabym wrzucić do wirtualnego koszyka przy kolejnych zakupach.

1.Zabawki Zee. Dog:

Jak już wspominałam z jednych poprzednich postów - przepadam za szelkami tej firmy. Niedawno zaopatrzyłam się też w smycz i obrożę tego producenta i póki co - jestem równie zadowolona. Dlatego też, kiedy Jaro z bloga "Tiger-Prawie basenji" (klik!) napisał mi o zabawkach od Zee. Dog nie mogłam nie przejrzeć dostępnej oferty. Strasznie urzekły mnie geometryczne warzywka - zwłaszcza papryka, strączek fasoli i ... świecący w ciemności kalafiorek :) - na któreś na pewno się niebawem zdecyduje :)



Źródło: http://toys4dogs.pl
Źródło: http://toys4dogs.pl
Źródło: http://toys4dogs.pl


 2. JW Pet HOL-EE Roller
Co tu dużo pisać- kultowa piłka-ażurka, którą znają chyba wszyscy psiarze :). Strasznie mi się podoba, ale jakoś nie udało mi się jej do tej pory nigdzie dorwać.


 
Źródło: http://toys4dogs.pl




3.Kong Extreme

Milo jest ponadprzeciętnym niszczycielem - powtarzam to co prawda przy każdej okazji, ale myślę, że warto to podkreślić jeszcze raz, dla jasności. Udało mu się zamordować ze szczególnym okrucieństwem już dwa kongi o rozmiarze S - z czego jeden był wersją czarną, dla psów niszczących. Dam Kongom jeszcze jedną, ostatnią szansę, celując tym razem w rozmiar M. Jeśli i tym razem się nie powiedzie i bałwanek zostanie rozczłonkowany - chyba odpuszczę sobie tę atrakcję:P.

Źródło: http://toys4dogs.pl




 4.Planet Dog Orbee-Tuff Produce Artichoke

Strasznie warzywnie w tym moim zestawieniu, prawda? ;). Kolejny gryzaczek-napełniaczek na mojej liście. Tym razem karczoch od Planet Dog. Bardzo podoba mi się forma warzywnych zabawek tej firmy i jestem ciekawa, jak z ich wytrzymałością.

Źródło: http://toys4dogs.pl
 5.Planet Dog Orbee-Tuff Mint

Lekko spłaszczony gryzaczek w formie miętówki od Planet Dog. Uważam, że są absolutnymi mistrzami, jeśli chodzi o design zabawek (piłka w formie śnieżki? bryłki węgla? maliny?- jasne!). Nie ukrywam, że poza walorami "rozrywkowymi" mocno zwracam uwagę na wygląd zabawek - skoro już wala mi się po podłodze cała masa gumowych i plastikowych przedmiotów to niech chociaż będą ładne!
Źródło: http://toys4dogs.pl


6.Planet Dog Orbee-Tuff Orbee Ball

Piłka którą zna (i ma!) większość z was, czyli klasyczna"planetka". To chyba najładniejsza psia zabawka jaką do tej pory widziałam- nie tylko kolory, ale tekstura i wykonanie przykuwają w tym przypadku moją uwagę. Plusem jest też wiele zastosowań - piłka jest pusta w środku (a więc można ją wypełnić smakołykami) oraz posiada dwa otwory (wystarczy przeciągnąć sznurek- i szarpak gotowy!)

Źródło: http://toys4dogs.pl





7. Jabłuszko Comfy

Mam już truskawkę z tej serii i bardzo sobie chwalę - jest wykonana z fajnej gumy, która jest jednocześnie na tyle elastyczna i  wytrzymała, że Milo nie udało się jej póki co zniszczyć. Drugi egzemplarz bardzo mi się przyda, bo przy okazji kursów na trasie dom-Wrocław nie zawsze pamiętam, by ją zabierać. Mając dwie takie zabawki rozlokowane po obu mieszkaniach problem mojego zapominalstwa nie byłby już tak dotkliwy ;).


Źródło: http://toys4dogs.pl


Póki co, to koniec mojej listy, chociaż podejrzewam, że nim zdołam zrealizować choć część z tych zakupów pojawią się nowe , absolutnie niezbędne zabawki/gadżety. Cóż, pozostaje mi tylko wygrać w lotto i odhaczać kolejne zrealizowane punkty zakupowej listy:)



Macie jakieś swoje wymarzone psie akcesoria, które póki co są dalej w sferze planów? A może któreś "duże" marzenia już zrealizowaliście?

czwartek, 14 kwietnia 2016

To już rok!

Post spóźniony o prawie dwa miesiące - za to będzie całkiem długi.

24 lutego ubiegłego roku pojechaliśmy z A. po Milo. Od prawie miesiąca szukaliśmy psa do przygarnięcia, a niemal od pół roku dyskutowaliśmy nad  kwestią pojawienia się sierściucha w domu. Czy sprostamy czasowo - bo przecież są zajęcia i opieka nad pozostałymi zwierzętami? Czy poradzimy sobie finansowo, jeśli wszystkie pięć szczurów i pies postanowią się grupowo pochorować? Czy się pomieścimy? (olbrzymia klatka ze szczurami dominowała - i w sumie dalej dominuje- nasze małe mieszkanie). Czy pies nie postanowi zapolować na ogoniastych rezydentów?

Przez myśl przeszło nam skontaktowanie się z polecana przez "psią znajomą" hodowlą JRT - to rasa, o której nieśmiało marzyliśmy, a pies i tak nie miał być spontaniczną zachcianką na już, nigdzie nam się nie spieszyło. Po czasie uznaliśmy jednak, że pierwszym wspólnym psem powinna być kundelkowa bida - na rasowca przyjdzie pora.

Pierwsze kroki skierowaliśmy do schroniska - i choć z racji studiowania weterynarii wiele przykrych i zdawałoby się, bardziej drastycznych widoków już doświadczyłam - na taki ogrom psiego smutku nie byłam przygotowana. W pierwszym odruchu chciałam zabrać wszystkie, z seniorami na czele - co jednak z racji posiadania gryzoni nam odradzono. Zaordynowano poszukanie szczeniaka w potrzebie - a w schronisku żadnych młodych psów wtedy nie było. Teraz to rozumiem - wtedy nie mogłam tego przeboleć. Po wyjściu za bramę płakałam, po powrocie do domu zresztą też.

Starałam się szukać zwierząt przez fundacje, domy tymczasowe, znajomych wolontariuszy i ogłoszenia prywatnych osób. Wbrew pozorom było trudno - ogłoszenia szybko stawały się nieaktualne lub odzewu w ogóle nie otrzymywałam. Dni mijały, a ja po wysmarowaniu setki maili i przejrzeniu setek ogłoszeń prawie straciłam nadzieję, że uda nam się z kimkolwiek skontaktować. 

Zupełnie zrezygnowana odświeżałam stronę wyszukiwania, kolejny dzień z rzędu. Nowe ogłoszenie, dodane minutę temu. Na zdjęciu śmieszny, rudo biały szczeniak z klapniętymi do połowy uszami. Okolice Wrocławia - niecałe 20 minut drogi pociągiem. Wahałam się, ale mimo, że było już grubo po 20 postanowiłam zadzwonić podany numer. "Tak, aktualne, dzwoni pani jako pierwsza. Jeśli pani chce, można przyjechać obejrzeć pieska nawet jutro". No to pojechaliśmy - byliśmy zdecydowani, że choćby nie wiem co wrócimy z nim do domu. Młoda para, z  którą się spotkaliśmy opowiedziała nam historię, jakich wiele pośród psich istnień. Wsiowa suczka znajomych się oszczeniła - przygarnęli jednego pieska, ale okazało się, że ktoś w domu ma alergię. Czy faktycznie tak było, czy może energiczny maluch nie był do końca tym, czego się spodziewali i nie podołali w kwestii opieki - nie mnie oceniać. Mimo wszystko postąpili bardziej odpowiedzialnie i rozsądniej niż wielu - i Milo oddali. Maluch zupełnie nie wiedział o co chodzi w obroży i smyczy, więc wzięty na wszelki wypadek transporter bardzo się przydał.

Nie odmówiliśmy sobie przyjemności uwiecznienia pierwszych wspólnych chwil, jeszcze czekając na pociąg powrotny.
Dalej nie mogę uwierzyć, że ten przerażony szczeniak to ten sam zwierzak, który teraz nie boi się nawet wtedy, gdy powinien ;)




A. nie mógł przejść obojętnie wobec tej poważnej miny i jakoś jej nie podpisać.


Po powrocie do domu przez ponad godzinę nie mogliśmy wywołać go z "pudełka". Żadne pyszności nie mogły skłonić Milo do opuszczenia bezpiecznego schronienia. Dopiero gdy położyliśmy się zupełnie płasko na podłodze uznał, że nie stanowimy zagrożenia i postanowił się przywitać. Imię wybrało praktycznie się samo - zgodnie uznaliśmy z A. , że podobieństwo do cwanego pieska z "Maski" było zbyt duże, żeby pozwolić nam na jakąkolwiek kreatywność w tej kwestii ;).

I tak - koniec końców - wylądowaliśmy z prawie JRT!


Jak znalazł się u Was wasz pies - to była wasza świadoma decyzja czy może pies wybrał za Was ;)?


środa, 13 kwietnia 2016

Wiosenne zakupy - psia galanteria i nie tylko.

Jestem jedną z tych osób, dla których zdecydowanie większą frajdą jest kupowanie czegoś dla swoich zwierząt niż dla samej siebie. Dlatego przy każdej możliwej okazji (czyt.kiedy nie spłukałam się na zero i akurat robię zamówienie karmowe na zooplusie) staram się wyszukać coś ciekawego do wypróbowania. Tym razem trafiły do mnie aż dwie nowe spacerowe pozycje ;).


1. Dokas,  Pierś z kurczaka z rybą - must have przysmakowy, jako że Milo to koneser suszonego mięska. Suszonymi rybkami też nie pogardzi, choć przedtem kupowałam je raczej dla moich szczurów - jestem ciekawa czy taki mix mu zasmakuje.

2. Hunter, Calcium Milk Bone - raczej unikam ostatnio podawania zwierzakom mocno przetworzonych smakołyków, ale pozytywne recenzje dotyczące zapachu tych konkretnych kostek skusiły mnie do dokonania małego odstępstwa. Kto nie czuł w całym domu zapachu rozmemłanej krowiej racicy ten nie zrozumie skąd ta chwila słabości... 

3. Smycz Zee.dog, Stardust - od jakiegoś czasu mamy szelki z tej samej serii (i bardzo sobie chwalimy!), więc pasująca smycz była naturalną koleją rzeczy ;). Niestety trochę się przestrzeliłam z wyborem rozmiaru (zooplus ma dwa : S i L) i karabińczyk jest przeogromny. Plusem jest natomiast długość - 2,5m zdecydowanie bardziej odpowiada mi niż krótsza wersja.

4. Obroża Zee.dog Yaluc - jako, że byłam strasznie zadowolona z szelek tej firmy (Milo zdołał je pożądnie nadgryźć, a mimo to ciasny splot materiału się nie popruł!) postanowiłam zaopatrzyć się też w obrożę. Dodatkowym bodźcem był fakt, że niedawno na zooplusie pojawiły się nowe wzory smyczy i jedna nowa obróżka ;)

 (edit: żeby było śmieszniej: obróżka już zniknęła z asortymentu, chyba załapałam się na jakiś błąd w systemie :D )



Zaopatrzyliście się ostatnio w coś nowego? A może dopiero planujecie jakieś wiosenne nowości w psiej szafie ?

czwartek, 31 marca 2016

Adresatka - jaką wybrać..?

Temat znany pewnie wszystkim właścicielom psich uciekinierów lub zwierzaków, które raczej luźno podchodzą do pomysłu trzymania się swojego człowieka na spacerach ;).

Co to takiego i  czy faktycznie jest nam potrzebne?

Adresatki/identyfikatory to niewielkie przywieszki przymocowywane do obroży/szelek, na których umieszcza się imię psa i dane właściciela (numer telefonu, adres e-mail), które pozwolą na szybkie skontaktowanie się z właścicielem, w przypadku gdy znajdziemy zagubionego czworonoga.

Moim zdaniem ten drobny i pozornie niewidoczny dodatek powinien być absolutnie obowiązkowym wyposażeniem naszego pupila - wszak pies, choćby najlepiej wychowany, to wciąż zwierze, które może poczuć "zew natury" i przy pogonić za przysłowiowym króliczkiem.  

Jakie adresatki mamy do wyboru?


1. Zawieszka do kluczy:


To chyba najtańsza i najłatwiej dostępna opcja- takie zawieszki możemy znaleźć niemal w każdym sklepie papierniczym, kiosku i punkcie dorabiania kluczy za dosłownie kilka złotych. Są dostępne w wielu kolorach, więc nawet najwybredniejsi esteci znajdą coś pasującego do galanterii swojego burka ;). Minusem takiego rozwiązania jest fakt, że dane w tym przypadku zapisujemy na karteczce, która częściowo osłonięta jest przezroczystą folią - pierwszy deszcz lub kontakt z błotem może mocno zaburzyć czytelność zapisanych informacji. Z doświadczenia wiem też, że kółeczka dołączone do takich zawieszek są wykonane z dość miękkiego drutu, więc gdy zwierze zahaczy nim o coś na spacerze istnieje duża szansa, że kółeczko rozegnie się, a zwierzak przywieszkę po prostu zgubi. Dodatkowo zawieszki do kluczy są dość duże - nie sprawdzą się u bardzo małych ras.

Do wyboru do koloru ;)


2. Adresatka w formie breloczka.



Mała metalowa zawieszka w formie koralika, w której po rozkręceniu umieszczamy karteczkę z danymi. Rozwiązanie bardzo fajne, bo kartka w tym przypadku jest w pełni chroniona przed czynnikami jak wilgoć i zabrudzenie, oraz świetnie nadaje się nawet dla mniejszych ras, ze względu na swoje niewielkie rozmiary. Trzeba jednak pamiętać, że ta "miniaturowość" niesie ze sobą także pewne wady - osoby niezaznajomione z tematem mogą taki mały breloczek przeoczyć lub wręcz nie wpaść na to, że w środku może się coś znajdować. Ponadto bardzo często takie adresówki nie są wykonane najlepiej i dolna część może samodzielnie się rozkręcić powodując zgubienie karteczki z danymi do kontaktu. Takie zawieszki można z łatwością dostać w niemal każdym sklepie zoologicznym za cenę ok 8-10 zł.

Małe rozmiary i solidne metalowe elementy to atut tego rozwiązania


3.Plastikowa grawerowana adresatka:
Występują w wielu kolorach i kształtach - część firm oferuje także adresówki świecące w ciemności. Ich niewątpliwym plusem jest niewielki ciężar - są bardzo lekkie i z pewnością nie będą zwierzęciu przeszkadzać. Kółka mocujące zwykle są wykonane z trochę lepszego materiału, przez co nie deformują się przy byle zahaczeniu. Minusem jest fakt, że sam plastik zwykle jest dość cienki i jeśli zwierzak należy do tych uwielbiających zapasy z innymi psami i tarzanie - zawieszka może się łatwo połamać lub porysować, uniemożliwiając odczytanie pierwotnego tekstu. Ich plusem jest cena, która zwykle nie przekracza 7-8 złotych.

Plastikowe adresatki występują w wielu kolorach i kształtach


4. Metalowa grawerowana adresatka:
 Mój zdecydowany faworyt. Łączy zalety plastikowych identyfikatorów (różnorodność kształtów, wielkości) i zdecydowanie większą wytrzymałość - takie rozwiązanie jest zdecydowanie bardziej odporne na zarysowania, nie mówiąc już o połamaniu takiej płytki, które wydaje mi się by niemożliwe dla normalnego psa :). Nie spotkałam się jeszcze z metalowym identyfikatorem który by rdzewiał czy zmieniał kolor pod wpływem wilgoci, więc wydaje się to być najlepszy wybór na wyprawy w trudnych warunkach pogodowych. Takie adresatki są odrobinę droższe od swoich plastikowych odpowiedników - ich cena przeciętnie waha się od 10 do 18 złotych.

Nasza adresatka po prawie roku używania - jak widać trzyma się dobrze ;)
 
5. Identyfikator LED:

Plastikowe lampki w formie kostek, serduszek i kółeczek z naklejką powalającą na "podpisanie" zwierzęcia. Łączą funkcje identyfikatora i oświetlenia zwierzęcia na nocnych spacerach. I o ile ta ostatnia funkcja bardzo dobrze im wychodzi (moja nawet po przypadkowym praniu świeci, choć już niestety tylko na jedną z dwóch lampek:D), o tyle naklejka na dane to zwykle porażka. Zabrudzona błotem lub zmoczona przez deszcz najzwyczajniej w końcu się odklei. Przez swój rozmiar tego typu dodatek nie nadaje się dla ras bardzo małych. Pod względem cenowym jest to chyba najdroższe z rozwiązań- "zabawka" kosztuje trochę więcej, przeciętnie od 15 do nawet 30 zł.

"Jednooka" lampka mimo licznych kontaktów z woda i błotem wciąż żyje ;)

Miejsce po naklejce na numer telefonu - rzeczona była łaskawa spłynąć przy pierwszym jesiennym deszczu.
Gama identyfikatorów oczywiście na tym się nie kończy - w sprzedaży dostępne są również obroże z "wbudowanym" miejscem na dopisanie numeru telefonu właściciela, obroże i szelki z wyhaftowanym imieniem psa i kontaktem do właściciela. Jak widzicie, opcji do wyboru jest całkiem sporo! Przy wyborze odpowiedniego rozwiązania dla nas powinniśmy kierować się przede wszystkim czytelnością i trwałością identyfikatora, jego wielkością i ciężarem (niektóre nie nadają się dla mikropsów) oraz temperamentem naszego czworonoga (te delikatne polegną bardzo szybko przy żywiołowym psiaku).


Jestem bardzo ciekawa -  jakiego rodzaju adresówki noszą wasze psiaki:)?