Strony

czwartek, 30 lipca 2015

Rudy niszczyciel i zabawki które zawiodły nas najbardziej.

 Milo nie należy do psów, które są wybredne w kwestii akcesoriów do zabawy. Pluszowe, gumowe, plastikowe, drewniane - wszystkie są interesujące i godne uwagi. Problem z nim jest innej natury - jest w stanie roznieść praktycznie każdy gryzak w ciągu kilku minut. Rozszarpywanie pluszowych zabawek w zasadzie kompletnie mnie nie dziwi i liczę się z tym, że każda z tego rodzaju zginie u nas śmiercią tragiczną w ciągu maksymalnie godziny. Stąd też nie próbuję już nawet inwestować w tego typu atrakcję- zwłaszcza po dekapitacji pluszowego kota od Fat Cat, to trochę za droga inwestycja na 20 minut zabawy:P. 
Po gumowych kościach, patykach i bałwankach wszelkiej maści spodziewam się większej wytrzymałości, dlatego straaasznie zawiodły mnie dwa ostatnie zakupy jakich dokonałam, czyli Comfy Mint Stick i a'la kong od Sum Plastu.



Jeśli chodzi o pierwszą zabawkę, to już po wyjęciu jej z paczki, czułam, że zrobiłam duży błąd, decydując się na nią. Guma, z której jest wykonana jest bardzo miękka i z łatwością ugina się pod palcami (nawet w porównaniu z truskawą od Comfy - patyczek jest jeszcze bardziej miękki.). Trzeba jednak przyznać, że jest dość sprężysta, więc postanowiłam dać jej szansę- w końcu jest to zabawka do pielęgnacji dziąseł, a więc przeznaczona do memłania przez zwierzę. Niestety oba końce patyczka szybko zostały poobgryzane przez moje rude tornado i zabawka została psu odebrana tak szybko jak się pojawiła - Milo ma brzydki zwyczaj zjadania oderwanych kawałków, więc nie mogę mu pozwolić na swobodną zabawę rozpadającym się gryzakiem.

Patyczek obecnie wygląda tak:



Zalety:
-przyjemny miętowy zapach, który dodatkowo pobudzi psy lubiące zapachowe zabawki
-wypustki masujące rozmieszczone po całej powierzchni kijka masujące dziąsła podczas gryzienia
-dobrze wypośrodkowana długość- patyk nie jest zbyt masywny dla psów małych ras ale jednocześnie nie zniknie w całości w paszczy większych czworonogów :)
-ładny wygląd i dwa kolory do wyboru : fiolet i zieleń
-unosi się na wodzie,nie tonie

Wady:
-bardzo miękka guma- nadaje się tylko dla nieniszczących zwierzaków, lub jako przedmiot do treningu komendy "trzymaj"lub aport.


Drugim kompletnym niewypałem jest bałwanek od Sum-Plastu. Mam dość mieszane uczucia do zabawek tego producenta, bo z jednej strony uwielbiam ich niezniszczalne spiralne piłki, a ich "kong" służył Milo całkiem dobrze, gdy był zupełnie małym szczeniakiem (zanim się nie zgubił- bałwanek, nie Milo ;)). Drugie podejście do tej zabawki nie wyszło nam jednak najlepiej: rudemu udało się ją mocno nadszarpnąć już w dwa dni od zakupu. Oryginalnego Konga czy truskawkę Comfy mogę bez trudu podsunąć Milo bez wypełnienia, jako gryzak na "odczep się, przyjacielu drogi". Ten gumowy "korek" się do tego zupełnie nie nadaje, mimo, że guma  z której jest wykonany jest twardsza od wyżej wspomnianej truskawki. Obecnie zabawka prezentuje się tak:




A tak powinna wyglądać:






Zalety:
-bałwanki są w różnych rozmiarach, bez trudu można dopasować odpowiedni dla swojego psa
-wolne od charakterystycznego nieprzyjemnego zapachu klasycznych Kongów
-spora gama kolorów do wyboru
-nie toną
-jak większość zabawek tego typu- dobrze załadowane jedzeniem zajmują psa na dość długi czas

Wady:
-nietrwała, nie nadaje się dla niszczących psów
-trochę łatwiejsza do opróżnienia od klasycznego Konga, ponieważ środek jest w kształcie tuby, która tylko nieznacznie zwęża się na końcu.


Macie doświadczenia z niszczycielskimi psami? Jakie trwałe zabawki polecacie?

sobota, 25 lipca 2015

Łódź, komenda zwalniająca i psie zakupy


Wróciliśmy z krótkiego wywczasu w Łodzi :)).
Bardzo się cieszę, że wreszcie udało mi się tam wyrwać choć na te parę dni. Tym bardziej, że należę do ginącego gatunku ludzi, którzy baardzo to miasto lubią:).

Pogoda trafiła nam się dość kapryśna, bo na zmianę prażyło ostre słońce, a zaraz potem niebo spowijały burzowe chmury. Ostatecznie udało nam się udać na morderczy, 6 kilometrowy spacer na Piotrkowską z krótkimi postojami na picie (słońce nieźle dawało w kość). Miałam cichą nadzieję, że uda mi się w ten sposób trochę zmęczyć Milo fizycznie, ale przeliczyłam się i to grubo. Rude było strasznie zawiedzione, że drogę powrotną pokonaliśmy tramwajem. W ten sposób straciłam nadzieję, że kiedykolwiek uda mi się zużyć jego pokłady energii. Czyżby pies napędzany energią słoneczną?

Trochę zdjęć ;)




Znoowu przerwa...?

No chodźmy już ! Dalej! Zapachy!



 W kwestii treningu opanowania- robimy postępy, małymi kroczkami. Milo nie rzuca się już tak szaleńczo na jedzenie i i zwykle już za 2-3 powtórzeniem udaje mu się spokojnie czekać, aż usłyszy komendę zwalniającą by móc przejść przez drzwi. Jeszcze odrobina pracy przed nami:).

Równolegle próbuję też nauczyć rudego komendy "trzymaj". Próbowałam początkowo z bambusową pałeczką, ale ostatecznie musieliśmy się uciec do zakupu gumowego psiego hantelka. Wszystko nie-zabawkowe podczas treningu stało się nagle fe i zupełnie w mniemaniu piesła nie nadawało się do brania w pysk (szkoda, że na spacerach nie jest równie wybredny i każde paskudztwo się do tego nadaje...)

Tu dochodzimy właśnie do moich ostatnich zakupów (pseudo-bałwanek już został skutecznie rozdłubany- chyba nie mam innego wyjścia w tej materii niż inwestować w Kongi:P)






Najbardziej jestem zadowolona ze spiralnej piłki- jest sporo twardsza od bałwanka i jak do tej pory Milo nie znalazł na nią sposobu, więc liczę, że przetrwa:).

wtorek, 21 lipca 2015

Nauka samokontroli + kilka spacerowych zdjęć

Milo jest żywym srebrem, niektórzy członkowie mojej rodziny twierdzą nawet, że pewnie ma psi odpowiednik ADHD ;). I choćbym nie wiem jak chciała go bronić, trzeba przyznać, że jest mocno atencyjny i niecierpliwy. W związku z tym postanowiłam trochę popracować nad jego samokontrolą.


Plan ćwiczeń jest następujący:

-nie wychodzimy z domu, dopóki Milo nie usiądzie spokojnie podczas gdy otwieram drzwi i nie zaczeka na komendę zwalniającą

-na spacerach spuszczenie ze smyczy w siadzie, odbiega dopiero po komendzie

-miskę z karmą dostaje dopiero, gdy spokojnie poczeka na komendę zwalniającą

-walczymy z ciągnięciem na smyczy!


Dziś minął nam 3 dzień ćwiczenia i rudy powoli zaczyna łapać, o co chodzi. Najtrudniej idzie nam wykorzenienie szaleńczego rzucania się na miskę jak tylko znajdzie się na wysokości do jakiej sięga. Z kolei ciągnięcie na smyczy prawie zupełnie ustało od kiedy zmieniliśmy Flexi na moją przepinaną samoróbkę, nie muszę już co 2 metry stawać i czekać, aż Milo przestanie napinać linkę :).


Jak w tytule, udało mi się też postrzelać kilka fotek podczas dzisiejszego spaceru. Pogoda niestety zostawiała wiele do życzenia, ale na szczęście nie padało :).







Obroże, smycz i szelki

Tak jak zapowiadałam, wrzucam zdjęcia akcesoriów, których szycie wreszcie mogłam dokończyć, bo doszły okucia, których mi zabrakło. Obie obroże robione na specjalne zamówienie dla sympatyczniej wilkowatej suńki i jej właścicieli :). Wygląda na to, że się spodobały i pofruną pocztą do swoich nowych właścicieli jeszcze w tym tygodniu.




Szelki norweskie i smycz (2,5 metra, ha!) zrobiłam dla Milo. Już je przetestowaliśmy i jestem bardzo zadowolona z efektu :). Nie mieliśmy do tej pory żadnej porządnej przepinanej, a bardzo nam się przyda do nauki chodzenia na luźnej smyczy (Flexi nie jest zbyt wygodna do tego celu). Oczywiście cała smycz (tak jak i przedni pasek szelek) podszyta jest czarnym polarem.





niedziela, 19 lipca 2015

Mopowe szarpaki

Dziś chciałabym się wam pochwalić mopowymi szarpakami, które poszły na pierwszy ogień jak tylko udało mi się dorwać maszynę do szycia :). Wszystkie mają długość około 48cm wraz z rączką, a prototyp pozytywnie przeszedł test wytrzymałości pod okiem Milo. Szarpiemy się nim (dość intensywnie zresztą) już tydzień i nie udało mu się go choćby nadszarpnąć. Co jest wynikiem co najmniej zadowalającym, biorąc pod uwagę że wszelkie zabawki nie-gumowe paskuda załatwia w kilka chwil, nawet jeśli służą tylko do wspólnego szarpania.


Wszystkie są kilkakrotnie przeszyte mocną nicią, a rączka dodatkowo podszyta mięciutkim polarkiem Minky, co zdecydowanie uprzyjemnia korzystanie :)





A tu model, który posłużył mi za testowy:




Co sądzicie o ego typu urozmaicaczach czasu? I jak oceniacie kolorystykę która wybrałam?

Powitanie!

Miło mi, że trafiliście na naszego bloga :). Jak sama nazwa wskazuje, będę tu prezentować samodzielne wykonane akcesoria dla psów, które szyję w wolnych chwilach. Nie zabraknie tu również postów dotyczących mojego psa Milo, w którego trening posłuszeństwa wkładam ostatnio dość dużo pracy.

 Pierwsze relacje i zdjęcia już niebawem :).